KACZYZM – protoplaści: Kaczyńscy beneficjentami protekcjonizmu

Już w lutym 1971 r., przy wsparciu dziekana doc. Henryka Kupiszewskiego, obaj bracia bezskutecznie starali się o aplikację sądową. Później, dzięki protekcji znajomych mamy, Jarosław otrzymał pracę w Zakładzie Badań  nad Szkolnictwem Wyższym UW i przystąpił do pracy nad doktoratem u prof. Ehrlicha. Do Lecha również uśmiechnęło się szczęście, choć wiązało to się z trudną decyzją wyjazdu z ukochanej Warszawy do Trójmiasta. W tym wypadku także pośredniczyła mama, do której zatelefonowała koleżanka, pytając ją , czy któryś z synów zdecydowałby się na pracę w Uniwersytecie Gdańskim u doc. Romana Korolca, który na miejsce odchodzącej z Instytutu Prawa Państwowego Barbary Kwiatkowskiej poszukiwał asystenta. „ [1]




Tak bez skrępowania o protekcjonizmie matki, pisze największy apologeta Kaczyńskich Sławomir Cenckiewicz! Nie budzi to jego zdziwienia, ani nie widzi w tym nic niestosownego.

Być może wynika to z faktu, iż taki protekcjonizm dla kaczystowskiego środowiska to norma, która w ich mniemaniu nie narusza zasad uczciwości i jest fundamentem funkcjonowania.

Sam Jarosław Kaczyński w „O dwóch takich… Alfabet braci Kaczyńskich” [2] przyznaje i precyzuje, iż dzięki protekcji męża przyjaciółki mamy (posła ZSL i wiceministra oświaty) został asystentem w resortowym Instytucie Polityki Naukowej i Szkolnictwa Wyższego. Wspomina, że przyjęto go źle, ale bynajmniej z powodu, że pojawił się „po znajomości”.  Upatrywał antypatii w tym, iż nie należał do Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego.

Ilu niedoszłych magistrów prawa mogło liczyć na protekcję mamy? Czy taki wstęp do dorosłego życia nie wywarł na Kaczyńskich przeświadczenia, że cokolwiek się dzieje w naszym społeczeństwie oparte jest na nieformalnych układach i protekcjach?

[1] Sławomir Cenckiewicz (i in.), Lech Kaczyński, Biografia polityczna 1949-2005, Zysk i S-ka Wydawnictwo, 2013,
[2] Piotr Zaremba, Michał Karnowski, O dwóch takich… Alfabet braci Kaczyńskich, Wydawnictwo M, Kraków, 2006